czwartek, 3 maja 2012

Pozytywna majówczeka :)


W dniach 30.04-2.05, czyli kilka dnia temu rozgrywane były w okolicy Legionowa jedne z większych zawodów w Polsce- Grand Prix Mazowsza. W tym roku jak poprzednio organizatorem był klub WKS „Gwardia Warszawa”.
Zmagania rozpoczęliśmy średnim dystansem, który w mojej kategorii wynosił 4,6km i 100m przewyższeń. Biegaliśmy na mapie z ubiegłorocznej olimpiady z dystansu średniego. Trasa była całkiem wymagająca, bardzo zielono co znacznie utrudniało przemieszczanie się nie było również łatwo technicznie. Jeśli chodzi o sam bieg to do 8 pkt szło gładko. Potem na 9 pkt lekkie 10” wahnięcie. Na 10pkt zrobiłem bardzo duży błąd bo aż na 1'30”. Biegłem cały czas na kierunek i minąłem punkt dosłownie kilka metrów... Na 11pkt kolejne wahnięcie 10”, 12pkt również. Potem dołożyłem jeszcze 30” na 17pkt, wypadłem za bardzo na lewo. Trasę pokonałem w 29'16” i wygrałem z przewagą tylko 38”, co średnio mnie satysfakcjonowało.
Kolejnego dnia zmagałem się ze skróconym średnim. Trasa miała 3,4km i 80m przewyższeń. Wyglądało to tak: do 8pkt czysto, na 9 pkt nie złapałem kierunku... Po prostu kompletnie wyleciało mi to z głowy, kosztowało mnie to aż 40” bo wylądowałem za bardzo w prawo. Potem dorzuciłem błąd na kolejne 40” na 14pkt i w sumie 1'30” błędu. Pokonałem tą trasę w 19'35”, przegrywając z Michałem Garbacikiem 3”- szacun! :)
We wtorek czekał na mnie handicap. Chyba pierwszy bieg w tym sezonie podczas którego się tak stresowałem... Cały czas myślałem żeby obrać taką taktykę, aby biec cały bieg z Michałem, który miał do mnie tylko 35” i załatwić sprawę na finiszu. Przed samym biegiem jednak stwierdziłem, że albo na początku albo w ogóle... Po starcie złapałem mapę i ruszyłem jak najszybciej się dało do 1pkt. Udało się wejść na niego bardzo czysto, wygrywając ten przebieg prawie 40” z drugim zawodnikiem na tym przebiegu i aż minutę z Michałem. Potem zrobiłem 20” błędu na 3pkt. Następnie dorzuciłem 30” błędu na 7pkt, przebiegłem go i musiałem się wracać. Na 12 aż 1' błędu z własnej głupoty. Myślałem, że szukam pkt nr 79, a to był mój 13pkt i dobiegając do 12pkt z kodem 61 odbiegłem do niego uznając że to nie mój.... Potem w zasadzie do końca czysto. Trasę 7,2km i 80m przewyższeń zrobiłem w 39'34'', wygrywając całe zawody aż 7'. Jestem szczególnie zadowolony z ostatniego biegu, świetnie czułem się fizycznie.
W tym roku udało się wygrać Grand Prix Mazowsza, nie to co rok temu... :) Przypominam, że rok temu przegrałem właśnie na handicapie wygraną. Jeśli mam powiedzieć kilka słów o organizacji to ja nie widziałem w zasadzie żadnych nie dociągnięć. Nie było fajerwerków, ale zawody były zorganizowane jak najbardziej poprawnie, za co dziękuję organizatorom! I świetny był Orient Show- ekstra zabawa i oby więcej takich kreatywnych pomysłów.

A dziś... przyszedł dzień, który miał mi zapewnić już spokój, jeśli chodzi o bieganie w biegach ulicznych i bieżniach, przynajmniej w tej części sezonu. Mianowicie startowałem w XXII Biegu Konstytucji 3 maja, który liczył aż 3000startujących! Chciałem tą traskę pobiec po prostu 17'15'', czyli tyle ile wynosił limit, bo po co więcej z siebie wyciskać skoro tyle mi starczy? Trasa biegu należy do bardzo trudnych. Na pierwszym kilometrze 600m to dosyć ostry podbieg i to cała trudność tej trasy. Bieg był całkiem mocno obsadzony i dlatego musiałem bardzo się pilnować żeby nie ruszyć za szybko i się nie zarżnąć... Tak więc rozgrzewka z trenerem i start! Za pierwszym zakrętem po 200m czekał na mnie Karol, który prowadził mi ten bieg i dotrzymywał mi towarzystwa. Tempo poszczególnych kilometrów: 3;31, 3;26, 3;15, 3;25, 3;35. Ogólny czas to 17;15 i oficjalna nowa życióweczka na 5km. Jestem bardzo szczęśliwy, ponieważ zrobiłem ten limit na ogromnym luzie i specjalnie zwolniłem przed metą, żeby mieć idealnie równiutko ten czas :) W końcu trener Karol kazał pobiec 17;15, więc jak mus to mus :) Trudy trasy pokazuje czas najlepszego zawodnika, który wynosił 15;33, a normalnie biega lekko poniżej 15' ;) Po biegu od razu podziękowałem Karolowi za 3km, które mi poprowadził i poszliśmy się rozbiegać. Świetnie się czułem po biegu, ten luz jest po prostu nie do opisania. Ciekawi mnie ile bym pobiegł na maksa po bieżni, ale na razie skupię się na szlifowaniu techniki ;) Zająłem w tym biegu 11 miejsce co również okropnie mnie ucieszyło :)



Teraz czas na KMP, Baltic Cup i MP! Zobaczymy jak to będzie, a potem może jakaś Szwecja, albo Finladia... Kto to wie... :)

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Decydująca faza sezonu zbliża się wielkimi krokami...


Po powrocie z Czech czekały na mnie Mistrzostwa Mazowsza w średnim. Rozgrywane były one 14 kwietnia i miały miejsce na mapie na której w zasadzie się wychowałem i znam ją na pamięć. Oczekiwałem od siebie bardzo szybkiego tempa biegu i pod żadnym pozorem nie chciałem robić błędów. O ile to pierwsze wyszło mi całkiem dobrze, to to drugie fatalnie... Czekała na mnie trasa 4,6km i ok.130m przewyższeń. Chciałem pobiec tą trasę ok.26-27min. Ruszyłem bardzo szybko i w zasadzie bez problemów do 5pkt na który zrobiłem 20''błędu, zacząłem za wcześnie go szukać. Dorzuciłem jeszcze 50''błędu na 7pkt, szukałem go za bardzo w prawo... no i gwóźdź programu, 9pkt zarąbałem aż na 2'! Od kiedy pamiętam zawsze miałem problem z tym dołkiem i tym razem również... Następnie do końca trasy już czysto, byłem przekonany, że przegram po takim biegu, ale na szczęście udało się wygrać z 3'przewagą. Traskę tą pokonałem w 29'27'' czyli 3' za długo, choć i tak tempo wyszło mi bardzo szybkie jak na ten teren.
Jeśli chodzi o organizację to nie wiem czy mogę się wypowiadać bo były to zawody organizowane przez mój klub. Z mojego zaś punktu widzenia wszystko było całkiem sprawnie zrobione, traski były trochę zbyt długie i byłem jedną z nielicznych osób która biegała swoją trasę w odpowiednim przedziale czasowym, ale chłopaki mają nauczkę na przyszłość ;)

W ubiegłym tygodniu przed Mistrzostwami Warmii i Mazur w klasyku, a dokładnie w czwartek miałem dosyć ciekawy trening. A mianowicie zabawę biegową. Już nie pamiętam kiedy się tak bardzo zmęczyłem. Dobrze, że Karol jechał przy mnie na rowerze co bardzo mnie motywowało za co wielkie mu dzięki! Wybawiłem się za wszystkie kończąc w pozycji leżącej umierając na chodniku ;]

W sobotę 21 kwietnia z uśmiechem na ustach pojechałem na Mistrzostwa Warmii i Mazur. Uśmiech ten spowodowany był głównie tym, że w piątek zdałem prawko i ogromnie się z tego powodu cieszę. Jeśli chodzi o same zawody to miałem do pokonania trasę 7km i znaczne przewyższenia. Zawody rozgrywane były na karty co również troszkę spowalniało. Początek biegłem dosyć spokojnie, robiąc lekkie 5'' wachnięcie na 2pkt. Potem do 10pkt całkiem żywo i czysto. Na 11pkt nie spojrzałem na kompas i wypadłem za bardzo w prawo co kosztowało mnie 20''. Po drodze udałoby się może urwać jeszcze z 15'', ale to nie był dobry dzień pod względem biegowym. Słabo się czułem i miałem problemy z rozpędzeniem się, ale wydaję mi się, że czułem jeszcze skutki czwartkowej imprezy :D Trasę tą biegałem 44'30'' z czego w sumie jestem całkiem zadowolony. Wygrałem bez większych problemów z przewagą 13'.
Organizacja tych zawodów moim zdaniem była znakomita. Bardzo miła atmosfera, ognisko, kiełbaski. Fajne upominki i medale. Podobało mi się okropnie na tych zawodach i miło spędziłem czas w gronie świetnych ludzi ;)

W tym tygodniu czeka mnie jeszcze jeden mocny akcent przed Grand Prix Mazowsza i dwa treningi techniczne, które przygotowuje Szmulo  za co bardzo mu dziękuję! A GPM... zobaczymy jak będzie, miejmy nadzieję, że nie będę robił dużych błędów i biegowo też będę czuł się tak jak powinienem. 12 maja natomiast będziemy atakować limit, który wynosi 17'15'', będę szczery- jak go nie zrobię to chyba kończę z treningiem bo uważam, że ten kto nie biega tyle na „piątkę” nie ma czego szukać na imprezach mistrzowskich w moim wieku...

piątek, 13 kwietnia 2012

Puchar Koziołka i Prague Easter, czyli to co lubię! :)

W weekend 30.03-1.04 miałem przyjemność startować w Pucharze Koziołka. Na miejsce noclegu stawiliśmy się w piątek wieczorem. Byłem bardzo ciekaw tego terenu, ponieważ rok temu tam nie biegałem(byłem w tym czasie na zgrupowaniu w Czechach). Padający śnieg z deszczem jeszcze bardziej mnie zachęcał do biegania bo wiedziałem, że na tych jarach będzie bardzo ciekawie :) W sobotę natomiast mieliśmy w planie dwa starty, rano sprint i po południu middle. Tak więc od razu po dotarciu na miejsce położyłem się grzecznie do łóżka i spać.

W sobotę rano było dosyć zimno, zresztą jak przez cały weekend. Podjąłem jednak decyzję, że pobiegnę na krótko, ale w kolcach bo było bardzo ślisko. Wyliczyłem sobie idealnie rozgrzewkę i kiedy już miałem startować okazało się, że start jest przesunięty. Zmarzłem przez to bardzo i wyruszyłem na trasę nie do końca rozgrzany, a raczej „wystygnięty”. Początek pobiegłem bardzo mocno i czysto. W środkowej części trasy opadłem z sił i skutkowało to błędami na 6pkt-5'', 8pkt-5'' i 9pkt-aż 20''! Reszta trasy czysto. Udało mi się wygrać 1'15'' przed Bartkiem Szurygą, ale z biegu nie jestem zadowolony do końca. Kiepsko się czułem fizycznie i generalnie miałem jakieś kiepskie nastawienie do tego biegu. Trasę 2,7km pokonałem w 15'01''. Myślę, że 14'30'' było do złamania ;)

Po południu biegałem middle. Byłem zmęczony porannym sprintem i stwierdziłem, że ruszę spokojnie starając się nie robić błędów, a później z czasem starać się wbić na odpowiednie obroty. Tak, więc zrobiłem. Start był ostro pod górę, więc spokojniutko wdrapałem się na szczyt, czysto wszedłem na 1pkt. 2,3,4,5,6 czysto. 7 pkt przebiegłem, nie doczytałem mapy i 30'' w plecy. 9 pkt kolejny głupi błąd, nie potrzebnie zbiegłem na dół i 50'' błędu. Potem do końca już czysto, także nie było źle. Udało się wygrać z przewagą niecałych 2' znów nad Bartkiem. Trasę 3,1km i 230m przewyższeń pokonałem w 29'10''.


W niedziele był start handicapowy. Nie miałem dużo przewagi bo 3'12''. Stwierdziłem, że nie będę się jakoś bardzo napinał i jeśli Bartek mnie dogoni to rozstrzygnę to na końcówce. Tak też się stało. Na 1pkt zrobiłem już 1'30'' błędu. Na 2pkt znowu 15''błędu. Na 3pkt 1'30'' błędu i Bartek już mnie miał. Do ostatnich 4pkt biegłem cały czas za nim kontrolując co jest grane. Do końca czysto, ale dosyć wolno. Był to bieg bardzo luźny dla mnie. Na końcówce gdzie zaczęła się fizyczna część stwierdziłem, że najwyższy czas się troszkę rozpędzić. Także pobiegłem bardzo mocno i odszedłem Bartkowi na jeszcze niespełna 20'' wygrywając całe zawody.

Jestem zadowolony z moich startów, no z wyjątkiem tego ostatniego... Tereny strasznie ciekawe i polecam każdemu bo naprawdę warto! Organizacja z wyjątkiem opóźnienia startu sprintu też nie była najgorsza. Generalnie uważam, że była to fajna impreza i na pewno będę chciał się tam wybrać za rok :)

Podróż do Czech rozpoczęliśmy pociągiem do Częstochowy skąd mieliśmy zapewnioną limuzynę od kumpla mojego brata z co wielkie mu dzięki! Przez pierwsze kilka kilometrów głupio było mi siedzieć w takim samochodzie bo na co dzień takimi nie podróżuję ;) Z czasem jednak przywykłem i było już całkiem sympatycznie.

Po dotarciu na nocleg numer 1, czyli do Sobótki troszkę odpoczęliśmy czekając na dotarcie ekipy znad morza i z Łodzi. Po 18 wybraliśmy się na trening, biegaliśmy na mapie z MP z 2008r. Ułożyliśmy sobie z Karolem krótką bo 4 kilometrową traskę, którą przetruchtaliśmy razem. Trening dosyć czysty. Jeden błąd Karola, ale zielone się tam troszkę rozrosło, więc wybaczam ;)

Następnego dnia, czyli w czwartek z samego rana wyruszliśmy do Doksy, gdzie mieliśmy spotkać się ze wszystkimi. Jak udało się Maćkowi odebrać mapki na trening to od razu pojechaliśmy w okolice startu. Trening bardzo mi się podobał. Ogromne skały, jeszcze większe góry i bardzo dokładna mapa co najbardziej lubię w Czechach. Jeśli chodzi o samą trasę to biegało mi się w miarę czysto, ale nie forsowałem tempa, ponieważ wiedziałem, że kolejnego dnia czekają mnie zawody i wolałem się oszczędzać. Po południu tego samego dnia mimo że nikomu się już nie chciało biegać wybraliśmy się jeszcze na jeden trening. Zaliczyłem 6pkt i wróciłem do samochodu myśląc już o starcie który był następnego dnia. Po treningu udaliśmy się do Czeskiej Lipy gdzie spaliśmy w szkole(w tej samej szkole spałem rok temu, wspomnienia ożyły

:) )

W piątek z racji, że biegaliśmy po południu mieliśmy w planach się wyspać, ale pewna pani obudziła nas przed 9 i zakomunikowała nam że mamy 10minut żeby opuścić szkołę, nieźle...;] Tak, więc wybraliśmy się na śniadanie do pobliskiego centrum handlowego gdzie koczowaliśmy przez kilka godzin, następnie pojechaliśmy nad jezioro, posiedzieliśmy chwilkę i potem już do centrum zawodów.

Do biegu podszedłem bardzo poważnie, biegałem na tej samej mapie rok temu i wiedziałem czego mam się spodziewać. Bardzo chciałem ograć kilku mocnych zawodników między innymi Thomasa Gilleta, mojego kolegę z Belgii :) Początek biegu bardzo nerwowy, na 1pkt błąd aż na 50''. Na 3pkt 5''-błąd kierunkowy. Na 4pkt 10''-kolejny błąd kierunkowy. Do 15pkt potem czysto, ale na 16pkt przeszedłem samego siebie... Myślałem już o tym, że idzie mi całkiem nieźle i przebiegłem 16pkt zacząłem szukać go w skałkach dalej i straciłem tam aż 2'45'' i po zamiatane...Potem dorzuciłem jeszcze 30'' na 21pkt i doszedł mnie na 4' Thomas. Dalszą część biegu te ostatnie kilka minut znacznie przyspieszyłem i nie chciałem dać się mu wyprzedzić. Skończyłem na 7miejscu ze stratą 4'30''. Trasę 4,7km i 300m przewyższeń biegałem 42'52''.

W sobotę czekała na mnie traska 6km i 330m przewyższenia. Nie byłem jakoś szczególnie zmotywowany, ale bardzo chciałem dojść na 6' Thomasa choć wiedziałem, że to prawie nie realne. Od samego początku zacząłem bardzo mocno i czysto. Na 3pkt 5'' błędu bo lekko go przebiegłem. Na 6pkt straciłem, ale szedłem tam bardzo powoli i uważnie. Na 8pkt zamiast iść dołem to strzeliło mi do łba żeby biec górą i zrobiłem ogromny błąd bo wbiegłem na samą górę... Kosztowało mnie to 1'15''. Następnie do końca szło już gładko. Udało się wygrać ten etap z 30'' przewagą nad Tristanem Bloemenem. Znałem go już wcześniej i widziałem, że jest dosyć mocny. Tym bardziej cieszył fakt, że udało się go ograć :) Traskę tą biegałem 43'45''.

W niedzielę kolejny już w tym sezonie handicap. Startowałem z 4 miejsca. Za mną miałem 2' luzu, a przede mną na 4' goniłem Tristana, na 1' Maga Magnus duńczyka, który też nie próżnuje i na 30'' Thomasa. Do 6pkt biegłem sam, robiąc na 3pkt 1' błędu. 6 pkt już podbijałem przed Thomasem, potem do 7 razem i do 8pkt stwierdziłem, że jest kawałek podbiegu i drogi więc jest gdzie uciec. Do 9pkt biegłem strasznie mocno cały czas oglądając się za siebie, ale jak widać popłacało bo Thomasa już nie było. W drodze na 10pkt zobaczyłem Maga i strasznie się ucieszyłem. Na 10pkt zrobiliśmy 1' błędu. Potem do 12pkt razem i na 13pkt obraliśmy inne warianty. Ja po swoim wariancie miałem 15'' przewagi co udało mi się utrzymać do 17pkt, gdzie przewaga stopniała do 3''. Do 18pkt było dosyć pod górkę więc stwierdziłem że czas rozpocząć finish widząc rywala na plecach. Po podbiciu 18 do „setki” biłem prędkości światła w lesie biegnąc ze śr. tempem 2;35/km, ale na dobre mi to wyszło bo już przy ostatnim pkt miałem 15'' przewagi nad rywalem i minąłem metę na 2 miejscu ustępują tylko Tristanowi. Dołożył mi jeszcze tego dnia 2', mocny jest... :) Odniosłem w swoim życiu pierwszy taki międzynarodowy sukces co bardzo mnie cieszy i napawa optymizmem na przyszłość :)

Wyjazd oceniam na baaaaardzo udany. Przemiła atmosfera z moją sportową rodzinką, było ekstra. Chciałbym jeszcze kiedyś powtórzyć taki miły wyjazd. Dziękuje wszystkim za miłą atmosferę i do zobaczenia na zawodach w Polsce! :) AAA i jeszcze gratuluje mojemu trenerowi- propsy Karol, zszokowałeś mnie tym co tam wyprawiałeś. Oby tak dalej...! :)


Nie posiadam niestety trzech map, z prague easter, z koziołka i z jednego treningu, także postaram się to jakoś nadrobić :)

a dla tych co nie wierzą wyniki z koziołka: http://koziolek.bnolublin.pl/wyniki.html

i z Prague Easter: http://dkp.orienteering.cz/pe/ :D


I osobiście dziękuję Hewiemu za dobre ogarnianie całego wyjazdu, bez niego mogłoby być znacznie ciężej ;)

czwartek, 15 marca 2012

Skały, góry, bagna, czyli klucz do sukcesu ?:) SZWECJA!

Zaraz po wkroczeniu przeze mnie w świat "dorosłości" udało mi się wyjechać z kadrą uniwersytecką do Węgier, gdzie w okolicach miejscowości Doksy trenowaliśmy przez kilka dni. Byłem tam w grupie w zasadzie samych starszych osób a bardzo miło było. Fajnie mi się biegało w towarzystwie mojego ziomala, a zarazem trenera- Karola. Generalnie bardzo miło spędziłem czas u boku jeszcze trzech koleżanek Zuzi(klubowiczki), Basi i Marysi, które urozmaicały jakże ciekawą podróż ;]

Opiszę ten wyjazd jak uda mi się zgrać przebiegi i mapy na komputer bo niestety nie mam do nich teraz dostępu. W skrócie jednak napiszę, że na treningach czułem się bardzo dobrze i wydaję mi się, że chyba dwa udało mi się nawet wygrać, ale nie jestem pewien. Technicznie czułem się wyśmienicie, niestety jak przyszły zawody to przyszły też problemy... Przez cały wyjazd miałem problem z wyrastającymi ósemkami co niestety odbiło się na wyniki w Juniper Open, ale tak jak mówię o tym później...

Dwa dni po powrocie wybrałem się z Warszawy do Malmö i stamtąd pociągiem do znanego dosyć dobrze mi już Göteborga, tam natomiast przesiadka w kolejny pociąg, trzy stacje, wysiadka w Jonsered. Chwilka czekania na Henrika i byliśmy u niego w domu skąd kolejnego dnia ruszyliśmy do Karlsby, gdzie trenowaliśmy na terenie podobnym do tegorocznej 10mili.

Zaczęliśmy rozruchem na mapie który był dla mnie bardzo zły nie potrafiłem czytać elementów i w ogóle...

Kolejny trening to trening nocny, drugi w skandynawii w moim życiu. Bardzo udany błąd, dosyć spory błąd na jedynke, ale generalnie traska pokonana w niecałe 50'(5,8km) i dostając nie znaczny oklep od kolegów z klubu.

Następnego dnia zaczęliśmy treningiem o-linje. Polegał on na tym aby biec tak jak prowadzą nas linie przebiegu i znaleźć jak największą liczbę pkt. Mi udało się znaleźć 8 z 13, ale ogólnie to przez to, że po prostu ich nie widziałem na swojej drodze bo praktycznie nawet na chwile starałem się nie zbaczać z linii przebiegu.

Po południu trening na tej samej trasce co nocne poprzedniego dnia. Myślałem, że będę znał wszystko na pamięć, pójdzie gładko i przyjemnie, a tutaj troszkę psikus bo wcale tak nie było. Las wydawał mi się zupełnie inny... Znów błąd na 1pkt, tym razem troszkę mniejszy, potem jeszcze na 7pkt, ale ogólnie traska w 42' ze stratą 2' do Szwedasa, który biegał ze mną tą traskę.

Ostatniego dnia obozu biegaliśmy „longa”, którego sobie troszkę skróciłem, ale i tak wyszło mi 8km, także jak na mój kilometraż to znaczna ilość ;) Zrobiłem spory błąd na 1pkt, reszta w zasadzie czysto. Podobała mi się bardzo rywalizacja z Karolem od 3pkt, udało mi się go dogonić, a potem na 4pkt chciał mi cwaniaczek uciec... ;) Ogólnie traska całkiem czysto, w nie najgorszym tempie 42'29''.

Następnie wybraliśmy się z powrotem do Jonsered z Henrikiem do niego do domu, gdzie spędziliśmy czas od niedzieli do wtorku. Po przyjeździe od razu wyszliśmy na wybieganko wokół jeziora nad którym mieszkaliśmy. Było całkiem fajnie, ale przydarzyła się nam śmieszna przygoda. Mianowice chcieliśmy wyruszyć do sklepu i ja z racji tego że nie mogę robić za dużo kilometrów postanowiłem poczekać na Karola na stacji w Jonsered. Wyszło tak, że minęliśmy się z Karolem jakoś po drodze i spotkaliśmy się po godzinie dopiero w domu, nie wiedząc co się dzieje. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło, oby jak najmniej tak głupich pomysłów ;)

W poniedziałek z samego rana ruszyliśmy na mapkę w pobliżu naszego domku. Traska miała 4,7km i biegałem to 36', ale kilka razy musiałem poświęcić troszkę czasu na to aby upewnić się czy rzeczywiście jestem w dobrym miejscu. Był to bardzo dobry bieg w moim wykonaniu, w zasadzie bez większych błędów się obyło.

W poniedziałek po południu natomiast biegaliśmy w parach kilka kilometrów od miejsca zamieszkania. Ja prowadziłem na pkt nie parzyste, Karol na parzyste. Kolejny trening podczas którego świetnie się czułem technicznie i miałem wrażenie, że coś pozytywnego się ze mną dzieje. Jeszcze nigdy wcześniej tak dobrze nie było, więc może to jakiś znak... ;] Tak czy inaczej malutki błąd na 13 i 14pkt.

We wtorek mieliśmy w planach dwa treningi, szybka kąpiel, pakowanie i na lotnisko. Z samego rana wyjechaliśmy z Henrikiem na trening. Już po 9 byliśmy na trasie. Biegało się znowu super, zrobiłem jeden duży błąd na mój ostatni pkt. Nie wiem w zasadzie dlaczego, ale w tamtym rejonie wszystko wydawało mi się takie same... Wracają z tego pkt zahaczyłem jeszcze o ogromne półki skalne z których miałem ogromny problem zejść, na szczęście przeżyłem i udało się bezpiecznie wrócić do domu :D

Po obiedzie kolejny trening z ziomalem Karolem. Tym razem to on prowadził na nieparzyste. W zasadzie to zrobiłem jeden błąd na 10 pkt, zarzuciło mnie za bardzo w prawo przy samym wejściu. Reszta traski clear :)

Wróciłem do domu we wtorek późnym wieczorem, zmęczony, ale za to jaki szczęśliwy. Mam świadomość, że wykonałem ogromną robotę na tym obozie. Bardzo dziękuję Karolowi za miłą atmosferę i muszę powiedzieć, że imponujesz mi. To fakt na początku Ci nie szło, ale pod koniec obozu już naprawdę ogarniałeś i to całkiem nieźle. Tak trzymaj mistrzu, a zobaczysz sukces sam przyjdzie, cierpliwość, cierpliwość, cierpliwość! Pamiętaj! A wracając do ogólnego odczucia obozu, było ekstra. Mili ludzie, dobrze przygotowane treningi, mimo że większość bez pkt, ale to chyba było jeszcze lepsze. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze w tym półroczu pojechać tam jeszcze dwa razy. Zobaczymy jak będzie, a teraz trzeba się skupić na najbliższych startach, czyli Mistrzostwach Polski w Przełajach. Ciekawe jak bardzo tam od nich dostane :D Potem wyjazd w skałki, czyli Prague Easter, a przed tym jeszcze Puchar Koziołka. Potem może uda mi się wyruszyć na krótki obóz w góry i w zasadzie sezon czas zacząć! :) Trzymajcie kciukole żeby zdrówko dopisało!


AAA i wczoraj biegałem Warszawa Nocą, ale nie ma o czym gadać. Nie miałem siły w ogóle się rozpędzić po moich wojażach ostatnich i zrobiłem za dużo błędów kończąc na słabym 6 miejscu, ale nie przejmuje się tym bo to nie czas na wynik :)

czwartek, 2 lutego 2012


Mapka z ostatniego longa :) Troszkę błędów, ale nie było jakoś strasznie tragicznie. Najgorzej zawalona 3 i 14, tam straciłem spooooro czasu. No i biegałem to 86', z tym, że nie dawałem z siebie wszystkiego, także myślę, że 80' było do złamania ;)

sobota, 28 stycznia 2012

Troszkę świeżości :)

Od razu po świętach udałem się na obóz do Sztutowa gdzie spędziłem 5 dni i wykonałem 9 treningów w tym 4 treningi dzienne i 3 nocne i 2 treningi biegowe.
Pierwszym treningiem był trening nocny, poszedł mi całkiem nieźle nie robiłem zbyt dużych błędów, ale trasa nie była bardzo wymagająca, także nie ma się spodziewać nie wiadomo czego. Jedyny spory błąd jaki popełniłem to błąd na 8pk za wcześnie zacząłem go szukać i straciłem tam niecałe 2'. Jeszcze przed tym biegiem zrobiłem sobie SB z krótkim wybieganiem.
Drugi trening- dzienny(oczywiście bez dróg) biegało mi się bardzo przyjemnie, aczkolwiek moje tempo biegu było bardzo, bardzo marne. Kompletnie nie mogłem się rozpędzić. Zrobiłem kilka błędów, które nie powinny mieć miejsca, z 10pk na przykład ustawiłem mapę na odwrót do północy i zorientowałem się po kilkunastu metrach biegu, że coś jest nie tak... Robiłem tego dnia straszne głupoty, zero koncentracji, ale nie zawsze musi być tak jak się chce.
Trzecim treningiem był trening biegowy, kilka kilometrów wybieganka po plaży i rytmy :)
Czwarty trening to „Mistrzostwa Świata” w których do zgarnięcia była bardzo cenna nagroda. Był to trening dzienny, trasa miała 6,2km. Biegałem ją niespełna 43'. Od każdego z uczestników dostawałem niezłe lanie aż do 9pk, każdy zrobił tam ogromny błąd. Ja też tam troszkę zakopałem, ale najmniej ze wszystkich i jakimś fartem udało mi się wygrać i zostać Mistrzem Świata i zgarnąć główną nagrodę ;]! Wcześniej zrobiłem jeszcze błędy na 2 troszkę niepewnie, 4 zacząłem szukać troszkę wcześniej, no i jeszcze na 12 wypadłem aż do płotu, a powinienem biec podnóżem górek.
Piątym treningiem był trening nocny. Bieg jak na mnie bardzo przyzwoity. Zabiegłem troszkę 8kp, nie pewnie i również zabiegłem 9pk, 10pk również wszedłem nie pewnie no i największy błąd bo na jakieś 30'' zawaliłem 12pk bo przebiegłem obok niego nie zauważając go i musiałem się cofać. A na 8pk wcześniej była droga, która bardzo mnie zmyliła.
Szósty trening to znów trening dzienny bez dróg w Kątach Rybackich(niestety posiadam mapę tylko z drogami). Był to chyba najcięższy technicznie trening, ja prawie całą trasę truchtałem z Owczarem bo byłem już zmęczony ciągłym mocnym bieganiem i potrzebowałem troszkę odpoczynku. Jakby to mimo wszystko było jakbyśmy nie zrobili błędów? Podczas biegu zagadaliśmy się i zarąbaliśmy 7, 8 i 11.
Siódmym treningiem był klasycznie trening nocny, ale trasa była tak banalna, że w zasadzie nie ma o czym mówić. Wystarczy spojrzeć na mapkę i samemu ocenić.
No i ostatni w ubiegłym już 2011r trening(niestety znów posiadam mapkę tylko z drogami). Bardzo, ale to bardzo mi się podobał. Super mi się biegało i w zasadzie nie popełniłem chyba żadnego błędu. Część trasy z biegłem z moim trenerem, ale starałem się żebyśmy nie biegali razem i obierałem inne warianty, no i ja nie miałem dróg na mapie i tutaj była trudność, więc pewnie dlatego nasze przebiegi się nie nakładały.
Podsumowując obóz uważam go za bardzo solidnie przepracowany. Na pewno bardzo dużo mi dał pod względem technicznym. Jestem z tego okresu bardzo zadowolony! Szkoda tylko, że ten czas na obozie tak szybko minął, ale co się dziwić w takim towarzystwie...

Kolejnym ważnym wydarzeniem w moim małym biegowym świecie był start w Pucharze Bielan na 5km. Pokonałem tą trasę w 17'37''. Czy jestem zadowolony z czasu? Oczywiście, że nie! A czy jestem zadowolony z samego biegu? Tak! Z biegu jestem jak najbardziej zadowolony, ponieważ warunki na trasie były naprawdę okropnie ciężkie! Na zakrętach było tak ślisko, że musiałem zwalniać do 4'/km... Szkoda tylko, że nie dobiegłem z moim trenerem, który był 15'' szybszy. Po biegu jedyne czego żałowałem to to, że nie zarżnąłem się. Nie dałem z siebie wszystkiego na tym biegu i to najbardziej mnie gnębi. Podobało mi się natomiast to, że całą trasę biegałem w małej grupce ludzi co bardzo mi pomogło. A czasy na poszczególnych kilometrach to: 3;31, 3;26, 3;34, 3;30, 3;34. Wydawało mi się, że pobiegam to zdecydowanie lepiej po treningach jakie wykonywałem w ostatnim czasie, no ale nie będę już narzekał tylko cieszył się z tego co mam. Wynik, którego oczekuje jeszcze przyjdzie :)

Tego samego dnia co Puchar Bielan, czyli 15 stycznia wyjechałem na trzeci już obóz podczas przygotowań do sezonu. Tym razem w Karkonosze do Przesieki. Wiele razy bywałem już w Zielonej Gospodzie, ale niestety ten wyjazd wspominam niezbyt miło(jeśli chodzi o warunki jakie panowały w ośrodku).
Podczas tego 10dniowego obozy wykonałem 13trening w tym 1 techniczny, 2treningi progowe(B2/B3), 3 wycieczki biegowe, 2 fartleki, 3 razy byłem w saunie, 4 wybiegania z siłownią i 1 bardzo mocna siła biegowa. Niestety nie zrobiłem 100% planu treningowego. Nie zrobiłem jednej zabawy biegowej i jednego wybiegania :( ZB nie zrobiłem z powodu przeciążonego biodra, wolałem po prostu nie ryzykować. A wybieganie nie zostało przeze mnie wykonane bo zatrułem się lub złapałem jakiegoś wirusa i wymiotowałem całą noc... Następnego dnia rano nie byłem w stanie wyjść biegać. Nikomu nie życzę żeby przechodził to co ja przechodziłem, to było straszne...
A kilometraż zamknąłem w 140km więc znacznie mniej niż w tamtym roku( w tamtym roku zrobiłem lekko ponad 200km). Cały obóz moim zdaniem był bardzo w porządku, jedynym znacznym minusem było jedzenie. Po mojej chorobie bardzo bałem się cokolwiek jeść i moje posiłki ograniczały się do kanapek z dżemem czy ziemniaków na obiad... Natomiast plusem było wszystko inne, nie najgorsze warunki w pokojach. Przede wszystkim bardzo miła atmosfera za co wszystkim bardzo dziękuję. Świetnie się z wami bawiłem! :)
A dziś biegałem trening w postaci longa, który miał 14,5km. Bardzo mi się podobało mimo bardzo niskiej temperatury. Co prawda nie ustrzegłem się kilku błędów, ale w zasadzie to leciałem w miarę czysto, tylko nie rozpędzałem się na maxa. Trasę tą pokonałem w 86' i urwałbym z tego tak ze 3' na samych błędach. No i sporo na biegu, ale no się nie liczy. Generalnie trening bardzo przyjemny i chcę ogromnie podziękować trenerowi bo teraz wykonuje świetną robotę jeśli chodzi o treningi. Wszystko idealnie przygotowane na SI, pełna profeska! ;) (mapkę z longa wrzucę troszkę później) Ale to nie koniec mojego dzisiejszego treningowego dnia! Zaraz po longu wybrałem się z Karolem, Szmulem, Puszkiem, Łosiem i Kwiatkiem na festiwal pizzy i tam to zrobiliśmy dopiero trening! Niestety zająłem razem z Kwiatkiem dopiero 3 miejsce przegrywają jednym kawałkiem z Karolem i Szmulem, ale i tak nie było źle. 17 kawałków w 4h to chyba niezły wynik??? :no i do tego prawie 3l mrożonej herbaty! :D (fotki z tego treningu wrzucę też troszkę później)

Teraz już koniec ferii i wracam do szarej codzienności... Mam nadzieję, że czas do 10lutego minie mi jak najszybciej bo właśnie tego dnia wylatuję do Hiszpanii do Alicante, gdzie będę przygotowywał się przez 10dni do sezonu z moim szwedzkim klubem IFK Goteborg. Ciekaw jestem ile mi to da... ;) A póki co nie pozostaje mi nic innego jak wytrwale trenować, uważać na to żeby się nie rozchorować, a co w tych warunkach nie problem i porządnie wreszcie zabrać się za naukę! Mam nadzieję, że w drugiej połowie roku szkolnego będę miał więcej czasu na naukę i na inne ważne rzeczy.